ja miałem naście i się nie zgodze. Dla mnie to był szok i do dziś nie lubie tego okresu.Płyta płytą-pisałem o tym wielokrotnie-strasznie nierówna i niespójna stylistycznie.
Trasa?Wychudzony zarośnięty Dave zafascynowany grungem którego szczerze nie znosze. Ogromny szok wizualny po dwóch poprzednich trasach i płytach. Perkusja po raz pierwszy na scenie-uwielbiam perkusję ale nie w DM. Taka sobie setlista,kilka bardzo słabych momentów. Kapitalny opener z wyjściem na scene zza kotary-brakuje mi od lat czegoś takiego, od 25 lat wchodzą na scenę jak po bułki do piekarni. Biedna aranżacja Nevera, EC absolutnie najgorsze w historii-co oni na tej trasie z nim zrobili do tej pory nie wiem.
Na plus na pewno wokal i jego realizacja. Mocno wysunięty do przodu, dobrze pogłosowany. Sam Dave w najlepszej formie wokalnej w życiu.
Jak ktoś miał małe naście i dla niego to była pierwsza świadoma płyta,pierwsza świadoma trasa to może się jarał bardziej.Dla mnie to był duży szok, pogłębiony też tym że wielu znajomych zafascynowanych DM z okresu z lat 81-90 dało sobie z nimi spokój uznając że elektroniczna Nirvana to nie dla nich już.
W wracając do tematu-niezmiennie PAG jest moim ulubioną piosenką z płyty, ale na ten moment najmocniejszym momentem związanym z MM jest koncertowa wersja Speak To Me. Czołówka na płycie choć trochę przekombinowana jak zwykle, ale live to jest potęga niesamowita. Przepiękny utwór, najlepsza kompozycja na płycie.
Nie po raz pierwszy zresztą uważam kompozycję z obozu Davea za najlepszą kompozycję na płycie . Podobnie było z NI z PTA z tym że na albumie to położyli dokumentnie, ale live-coś pięknego. Szkoda że grali to tylko na letnim legu i nie weszło to na oficjalne live.
Cover Me, SBH też były w top 3. Ja się poważnie zastanawiam czy Dave potrzebuje DM aby tworzyć dobrą muzykę. I chyba znam odpowiedź.